ANTONI KENAR Z NARCIARKĄ, 1947

FOT. ADAM KACZKOWSKI

z każdym niebezpieczeństwem zastygania w formułach. Wierzył i twierdził, że każda nowa praca winna być zaczynana „od pieca” wymiecionego do czysta z tego, co się już zdobyło i umie, jest bowiem wyruszeniem po nową przygodę, niespodziewane przeżycie twórcze, kreujące zarówno dzieło, jak i osobowość twórcy. „Sztuka nie polega na tym, że coś stwierdza, ale na tym, co z nas robi jakość spostrzeżonych zjawisk” – notował. I najdobitniej: „Treścią w sztuce jest forma, jednorazowe, niepowtarzalne przeżycie twórcze, forma często tak ordynarna, jak nowa, szokująca jak dopiero co narodzone dziecko” . Tak pojęty kreacjonizm przeniósł artysta na pedagogikę.

Twórczość pedagogiczna jest zjawiskiem tak rzadkim i niepowtarzalnym, że rozsadza ramy dziejów szkoły zakopiańskiej i nie daje się ująć w żadne znane formuły. Stąd legenda, która już za życia Kenara trafnie wyczuła integralność jego osobowości i pedagogiki, nazywając zakopiańskie Liceum „szkołą Kenara”. Legenda, która wprawdzie wyrasta zazwyczaj na pożywce „szlachetnego szaleństwa”, ale też zaciemnia i deformuje prawdziwość obrazu. Kenar zdawał sobie sprawę z jej niebezpiecznej obosieczności, prosząc bliskich przyjaciół: „Tylko nie róbcie ze mnie broń Boże ani Sabały, ani „świętego”, bo sprawy, o które walczę, są realne”.

Halina Kenarowa,
„Od zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego do Szkoły Kenara" Kraków, WL, 1978

12 / 12