ANTONI KENAR Z BRATEM JÓZEFEM

FOT. KAZIMIERZ MURMAN

„wiejskiego chłopca” Piętaka, „chłopca z Powiśla” Uniłowskiego, „przemytnika” Piaseckiego czy „kelnera” Worcella – Kenar miał szansę zostania „chłopcem z gór”. Nie dał się jednak usidlić ani oswoić. Ojczyzną z wyboru były mu istotnie Tatry – poza tym czuł się obywatelem świata. W młodości ukształtowały go lektury, nie tak przygodne, jak by się zdawało: Tetmajer, Berent, Wyspiański, Żeromski, Słowacki, Rimbaud, Conrad – na kimże z tego pokolenia nie odcisnął Conrad pieczęci mocniejszej od obozowych numerów! Toteż z dziecięcą ufnością i prostotą, zawierzywszy „słowu pisanemu” i „prawu moralnemu w sobie”, potrafił Kenar przenieść nietknięte idee piękna, dobra i prawdy w nową powojenną epokę. Cechował go absolutnie bezinteresowny stosunek do sztuki, nie traktował jej ani jako mozolnego rzemiosła, ani jako środka do awansu społecznego, kariery czy zarobku – słowem „zawodu”. „Nie jestem nałogowym rzeźbiarzem – mówił w którymś z wywiadów – człowiek nie żyje po to, aby rzeźbić, ale rzeźbi dlatego, że żyje”.

Sztuka nie była więc dlań nawykiem, ale miłością. „Człowiek jest stworzony do działania, a rzeźba do wyrażania, człowiek kocha, a rzeźbę trzeba kochać. Rzeźbcie drewno, a nie ludzi – mówił do uczniów – a jeżeli już ludzi, to nie ręce i nogi, lecz ludzkie sprawy w drewnie. Drewno powinno zostać drewnem, lecz ukształtowanym w ramach jego właściwości: jego masa zostaje podzielona – wyraża rytm myśli człowieka, zaprofilowana – wyraża ludzkie marzenia, współdziała z przestrzenią – wyraża stosunek człowieka do świata, kąpie się w świetle i cieniu – mówi o dniach i nocach samotności artysty (…) . Nie miejsce tu na analizę jego własnej twórczości, bliższe jej przyjrzenie się pozwoliłoby jednak zrozumieć, jak poprzez kolejne fazy, przemiany i poszukiwania artysta dochodził do coraz bardziej świadomego kreacjonizmu. Swoboda, z jaką poruszał się w świecie form,  wyrażała  się  nie  w  szukaniu  własnego  stylu,  ale w zrywaniu

11 / 12